Znowu zostajemy sami, reszta pojechała na obiad...!! po co nam obiad, jedziemy! W górach dopadamy następną 120. Chłopaki z Wrocławia fajnie grzeją no to lecim.
Jedziemy jedziemy a tu ciągle nic... pola, lasy, góry. Chociaz padać przestaje...
Wjezdzamy do jakiegoś miasteczka a tu to... Nie wiemy co sie stało tej biednej Dacii, moze źle zaparkował czy cuś...
Jak widać handel kwitnie... Nam jednak wzrok jeszcze jest potrzebny :D a poza tym mamy jeszcze swoje, krajowe :D
Chłopaki ze 120 gdzieś sie stracili, wołaliśmy ich na radiu ale się nie odzywali.... potem sie okazało ze urwali linke gazu...
Dalej pola i lasy
Tak tak to Rumuńska wersja Hollywood
Wreszcie docieramy do wioski gdzie miał być kemping. No właśnie miał być bo nikt z miejscowych nigdy o nim nie słyszał...
Wspólnie z paroma innymi załogami szukamy i znajdujemy...
Pan Rumun, zarzadający motelem i domkami letniskowymi pozwala nam wjechać na swoje pole i kasuje po piątaku od auta... Robimy z tego oficjalny kemping zlombolu, ustawiamy kanta na wjeździe i zwołujemy reszte... W miare upływu czasu i wypływu % zjezdzaja sie kolejne ekipy...
Tak to wygladało rano...
Niektórzy bawili się lepiej niz inni
Prawda ze pieknie? Zimne jak skurczybyk ale daliśmy rade, paznokcie prostowało...
A tak posileni, pedzim !!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz