niedziela, 31 lipca 2011

Porsche, Mercedes i do domu

Niedziela 31.07.2011 (kierunek dom)

0915 Z godzinnym opóźnieniem opuszczamy kamping w Calw. Planowo mieliśmy o tej porze być już w muzeum ale zaspaliśmy :D

1020 Dojeżdżamy do Muzeum Porsche, z zewnątrz na prawde odpicowane że huhu, mucha nie siada. Wchodzimy. Za dwie osoby i parking płacimy 18E i dawaj na góre. Na samym wstępie szok, początek firmy Porsche to okolice roku 1900 a tu na pierwszym stanowisku widać silnik elektryczny umieszczony w piaście koła!! coś co nie tak dawno wsadzili do jakiejś hybrydy! Przechodzimy sobie spokojnie całe muzeum, robiąc mase zdjęć i macając praktycznie każde auto :D

1158 Wchodzimy do drugiego muzea, teraz Mercedes! Miła niespodzianka płacimy tylko 14E łącznie z parkingiem i zaczynamy zwiedzanie od samiuśkiej góry. Pierwsze co widzimy po wyjściu z windy to... koń! Tak, tak zaraz wychodzi najaw dlaczego a no dlatego że w następnym pomieszczeniu są wszelkiej maści dyliżanse, powozy, karoce, wozy drabiniaste :D zaraz potem parówki i cała reszta... Porównywując oba muzea, większe wrażenie robi muzeum Merca, o wiele bardziej klimatyczne, lepiej oświetlone, podzielone tematycznie no i prawie dwa razy większe...

1403 Wyjeżdżamy ze Stuttgartu w kierunku Pragi. Na prostej drodze Hranolka nagle dostaje zadyszki, dosłownie ja jej w gaz a tu żadnej reakcji. Na blacie 70km/h i ani drgnie. Szybka redukcja z 5 na 4 ale to też nie pomaga, nawet jest coraz mniej. Za chwile wyjaśnia się dlaczego. W całym aucie czuć spalenizną. Ktokolwiek kiedyś przypalił sprzęgło albo klocki wie jak to capi. Jedziemy tak jeszcze kawałek ale nie chce skubany zacisk puścić. Musimy się zatrzymać na wylotówce z miasta, całe szczeście że jest niedziela i zrobiliśmy korka. Awaryjne i stoimy, a z prawego przedniego koła dym. Pare uderzeń kluczem do kół po zacisku i jedziemy dalej póki nas coś nie przejedzie. Na szczęscie skubany puścił mimo że przed wyjazdem poczyściliśmy zaciski!! Jak to ktoś powiedział to jest złombol tu może się zdażyć wszystko, w naszym wypadku to była na szczęście pierdoła.

1738 Przekraczamy granice czeską. Szybki zjazd na stacje po winietke i ognia dalej bo kolektory stygną :D

1939 Wjeżdżamy do stolicy pepikolandu zwaną Pragą. Całe szczęście że jest niedziela i praktycznie nie ma ruchu a dodatkowo Praga ma obwodnice!! ;-) Hranolka w swojej ojczyźnie czuje się jak ryba w wodzie i dzielnie znosi jazde z predkościami naddźwiękowymi :D

2349 Jesteśmy w domu! Od samego Brna jechaliśmy w deszczu, ale Hranolia dała rade!! Oficjalnie zakańczamy złombol najlepszym polskim piwkiem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz