czwartek, 28 lipca 2011

Londyn nocą

Wtorek 26.07.2011 (IV dzień zabawy)

0000 wjeżdżamy do Londynu, jak tradycja każe zaczynamy zwiedzać od dupy strony czyli od przedmieść gdzie roi się od murzynów. Zatrzymujemy się na chwilkę na stacji benzynowej aby ustalić co chcemy w Londynie zobaczyć. Na stację podjeżdża policja, pomagają nam ustalić: gdzie my w ogóle jesteśmy ;-) dodatkowo z uśmiechem na ustach pokazują droge i życzą szerokości, przyczepności, wesołych świąt i zdrowia dla całej rodziny. Wielki plus dla policmajstrów :D Ustawiamy w navi Wielkiego Benka i dawaj w centrum... jestem hardkorem! Z każdym kilometrem, pardon milą nabieramy wprawy i coraz lepiej nam się jeździ po złej stronie drogi. Bez problemów docieramy na most westminsterski i dalej pod Benka. Parkujemy nasze fury niedaleko i idziemy zwiedzać o 1 w nocy... Te budynki to jakieś dzieło sztuki, wyglądają jak wyrzeźbione w drewnie, najlepiej to po prostu zobaczyć na własne oka. Jakieś tysiąc zdjęć później udajemy się w kierunku trafalgar square. Robimy zdjecie pomnikowi i nara london. Chcieliśmy zrobić jeszcze zdjęcie favoritom pod wielkim Benem ale o 2 nam go zgasili!! Powyłączali wszedzie światło i widać wielkie NIC. Wbijamy pierwsze wieksze miasto za Londynem i próbujemy wyjechać. Krzysiu Hołek nie może się ogarnąć więc jedziemy na pałe... po jakiś 10 minutach w miare trafiamy na właściwą droge a dodatkowo Krzysiu też sie ogarnął wiec lecimy! Daleko nie zalecieliśmy bo oczy same sie zamykały więc stajemy pod shelem i nyny.







0530 Budzimy się. Pizga jak w kieleckim na dworcu. Szybkie siku i uciekamy z tej lodowni do aut i heja dalej.

0600 Dojeżdżamy do wiekszego SERVISU czyli po ichniemu MOPu. Znajdujemy tam parę innych załóg które także kimały. Jemy jakieś śniadanko i wstępnie się ogarniamy. Po krótkiej rozmowie z innymi okazuje się że kemping pod Londynem, który wyznaczyli organizatorzy od godziny ~21 jest zamknięty i za żadne skarby angole nie wpuszcza cie na teren kempingu- czujecie bluesa? śmiech na sali

0715 Wyjeżdżamy z Servisu, po drodze chcemy jeszcze zachaczyć o miasteczko Cannock gdzie jest siedziba jednego z darczyńców Szkodników, firmy FOX FITTINGS.

0930 Docieramy na miejsce, wita nas bardzo charakterystyczny anglik, wygladał troche jak gościu z Harrego Pottera, ten co sie w szczura zmieniał :D Pijemy kawkę, herbatke, miło sobie gaworzymy po anglikańsku. Opowiedzieliśmy mu o naszej podróży od samych katowic aż do Cannock, gdy usłyszał że spaliśmy pod Londynem w aucie zrobił naprawdę dziwną mine ale to było nic w porównaniu do jego wyrazu twarzy gdy powiedzieliśmy mu że mamy zamiar spać na kempingu w szkocji :D do teraz nie wiemy o co mu mogło chodzić..

1230 Robimy sikpauze połączoną z małym pseudoobiadkiem, sprawdzamy fury i znowu na szose. Oddaje kierownice tacie, debiutuje po lewej stronie :D

1455 Doganiamy pare innych złomów i jedziemy już w poważnym peletonie. UWAGA UWAGA WJEŻDŻAMY DO SZKOCJI!!

1603 Jesteśmy jakieś 35 mil od kempingu, krajobraz zmienił się definitywnie, w końcu są jakieś wzgórza, gospodarstwa, owce. Jednym słowem jest ciekawie a przed chwilką wyprzedzał nas dom :D

1835 Po zakupach i wycieczce po okolicznych wioskach docieramy na pierwszy kemping. Niestety miły starszy pan informuje nas że maja full i bez rezerwacji nie ma opcji. Posłał nas na drugi kemping it tutaj dostajemy miejsce do szczału z zaznaczeniem że mamy być cicho! Damy rade jesteśmy tak zmęczeni że po paru piwkach padniemy jak muchy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz